Jak to jest z nauczaniem religii w szkole w Unii Europejskiej na przykładzie Niemiec

ks. Paweł Milerski

wicerektor Seminarium Misyjnego
Redemptoris Mater
w Bonn

Wstęp

W tym komentarzu nie zamierzam zajmować się całym tematem edukacji religijnej w polskich szkołach, a jedynie wskazać na jeden ważny aspekt toczącej się debaty. Można by go zresztą przedstawić szerzej i bardziej szczegółowo.

Kościół a edukacja religijna

Napięcia między państwem a Kościołem, których doświadczamy od kilku miesięcy w związku z zmianą sposobu nauczania religii w polskich szkołach, nie są zasadniczo sporem, w którym Kościół broni jakichś bliżej nieokreślonych przywilejów w sferze publicznej.

Kościół katolicki istnieje w historii od dwóch tysięcy lat. Działał już w różnych kontekstach kulturowych i w różnych systemach politycznych i działa do dziś. Posłany przez Syna Bożego stara się służyć Bogu i ludziom najlepiej jak potrafi, pomimo wszystkich ludzkich słabości wynikających z niedoskonałości jego członków. Czynił i czyni to nawet w dramatycznych okolicznościach reżimów totalitarnych, takich jak narodowy socjalizm i komunizm, często w bardzo heroiczny sposób. Kościół będzie nadal istniał i wypełniał swoją misję w przyszłości, nawet bez możliwości nauczania religii w szkołach publicznych, bo nie należy ono do istoty jego tożsamości. Dlatego zawsze znajdzie wyjście z beznadziejnej sytuacji, bo Jego Głową jest Chrystus, zawsze obecny w Kościele i widzialny w jego świętych, także tych codziennych i może niezauważonych, którzy swoim życiem świadczą o obecności Boga w historii świata.

Debata na temat sposobu nauczania religii nie dotyczy zatem samej istoty misji Kościoła, ale przede wszystkim przyszłej kondycji duchowej obywateli Rzeczypospolitej oraz wszystkich tych, którzy żyją w naszym pięknym kraju i szanują naszą kulturę i obyczaje. Chodzi więc bardziej o kulturowe znaczenie tej kwestii niż o misję Kościoła w Polsce jako taką. Kościół katolicki od wieków odgrywał ważną rolę w kształtowaniu kultury w Polsce. Wynika to z faktu, że ludzie są z natury religijni, a większość polskich obywateli zawsze była katolikami.

Ograniczanie możliwości poznawania religii katolickiej w ramach edukacji szkolnej przez dzieci i młodzież, jej marginalizowanie lub całkowite wykluczanie z obszaru edukacji, niezależnie od tego, czy lub w jakim stopniu sami uczniowie lub ich środowisko rodzinne są religijni i pobożni, stanowi systematyczne ograniczanie wiedzy, ale i aksjologicznej (dotyczącej wartości) formacji młodego pokolenia. Ponieważ nie ma obowiązku uczęszczania na lekcje etyki, można powiedzieć, że ci uczniowie, którzy porzucą lekcje religii bez żadnej próby znalezienia jakiegoś ekwiwalentu, będą wychowywani w dużej mierze bez systematycznego kontaktu z określonym systemem wartości, bez którego nie istnieje żadne społeczeństwo oraz będą pozbawieni podstawowych informacji o własnej kulturze, zbudowanej przecież na podstawach religijnych. Uczniowie przechodzący przez taki system edukacji będą zatem po prostu słabsi intelektualnie niż na przykład ich rówieśnicy w Niemczech, gdzie edukacja religijna jest zapisana w konstytucji jako prawo chrześcijan wszystkich wyznań, które posiadają odpowiednią osobowość prawną. Ponadto podobne przedmioty, takie jak filozofia, w tym filozofia społeczna i etyka, są również w wielu wypadkach obowiązkowe. W Niemczech nie tylko katolicy, ale przede wszystkim i protestanci mogą przystąpić do egzaminu maturalnego z religii (na poziomie podstawowym lub zaawansowanym) i jest to traktowane normalnie, a nie jak jakaś koncesja państwowa na rzecz religii. Religia, filozofia i etyka to przedmioty wliczane do średniej. Dzieci należące do różnych religii i systemów wartości są zachęcane w szkołach do systematycznego zdobywania wiedzy o wartościach etycznych, o źródłach norm społecznych i o różnych religiach itp. Niemcy mają zatem inne kulturowe podejście do znaczenia filozofii i religii w obszarze debaty publicznej, i dlatego różnią się systemem dostosowanym w tym zakresie do podstawowych intuicji i potrzeb człowieka od modelu, który obecnie próbuje się brutalnie narzucić członkom polskiej wspólnoty politycznej.

Jeśli proponowane zmiany w nauczaniu religii w szkołach zostaną przyjęte, to za dziesięć czy piętnaście lat będziemy mogli doświadczyć, że nowe pokolenie dorosłych, niezależnie od tego, czy będą oni wyznawali jakąś wiarę, czy nie, będzie po prostu słabsze intelektualnie od swoich rówieśników w Niemczech, wiedząc mniej o rzeczywistości ludzkiej.

Obecne podejście rządu do tej kwestii jest bardzo krótkowzroczne i nacechowane ideologią, niezależnie od problemu dyskryminacji ludzi wierzących, których traktuje się jako grupę prezentującą nieuzasadnione roszczenia. W rezultacie obywatele Polski będą mieli duże braki w wiedzy, która przez wieki charakteryzowała oraz wpływała na ich kulturę i życie społeczne. A to będzie miało w końcu także negatywne przełożenie na jakość życia we wszystkich jego wymiarach. Bez własnej tożsamości i oparcia w jasnym kodeksie moralnym nie można na dłuższą metę zbudować niczego trwałego.

Wszelkie formy pokojowego społecznego protestu i obywatelskiego zaangażowania na rzecz promocji religii, filozofii czy etyki jako przedmiotu obowiązkowego w szkołach są więc jak najbardziej wskazane, bo religia stanowi centrum każdej kultury. Stawką jest nasza przyszłość, ale i teraźniejszość, dziedzictwo, które zostawimy nowym pokoleniom, ale i zwykły dobrobyt i godne życie, które istnieją tylko na podstawie ładu moralnego, a ten nie może abstrahować od pytań ostatecznych, stawianych przez religię, tym bardziej takiej, która stanowi fundament określonej wspólnoty.

Na koniec niech za zachętę do zaangażowania na rzecz dobra i koniecznego sprzeciwu wobec zła, posłużą nam pamiętne słowa wzruszonego św. Jana Pawła II, który 3 czerwca 1991 r. w Kielcach, w bardzo osobisty sposób mówił o swoim zaangażowaniu w polskie sprawy pod kątem właściwego wychowania do wolności: „Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”

Choćby człowiek unurzany był w błocie, nie musi być brudny, tak jak Kościół unurzany w błocie dziejów, nie przestaje być święty. Jeden święty (...) Kościół (...), w którym wzrasta razem pszenica i kąkol. Kościół złożony z grzeszników (...), nie przestaje być Kościołem świętym, bo ma on moc zamienić celników na apostołów, wszetecznice na święte Magdaleny.

Zastanówcie się dobrze, bracia, nad tymi sprawami i uważajcie, abyście nie zaniedbali siebie, bo do wielkich niebezpieczeństw prowadzą nas zaniedbania w rzeczach małych.

Jak to jest z nauczaniem religii w szkole w Unii Europejskiej na przykładzie Niemiec

ks. Paweł Milerski

wicerektor Seminarium Misyjnego
Redemptoris Mater
w Bonn

Wstęp

W tym komentarzu nie zamierzam zajmować się całym tematem edukacji religijnej w polskich szkołach, a jedynie wskazać na jeden ważny aspekt toczącej się debaty. Można by go zresztą przedstawić szerzej i bardziej szczegółowo.

Kościół a edukacja religijna

Napięcia między państwem a Kościołem, których doświadczamy od kilku miesięcy w związku z zmianą sposobu nauczania religii w polskich szkołach, nie są zasadniczo sporem, w którym Kościół broni jakichś bliżej nieokreślonych przywilejów w sferze publicznej.

Kościół katolicki istnieje w historii od dwóch tysięcy lat. Działał już w różnych kontekstach kulturowych i w różnych systemach politycznych i działa do dziś. Posłany przez Syna Bożego stara się służyć Bogu i ludziom najlepiej jak potrafi, pomimo wszystkich ludzkich słabości wynikających z niedoskonałości jego członków. Czynił i czyni to nawet w dramatycznych okolicznościach reżimów totalitarnych, takich jak narodowy socjalizm i komunizm, często w bardzo heroiczny sposób. Kościół będzie nadal istniał i wypełniał swoją misję w przyszłości, nawet bez możliwości nauczania religii w szkołach publicznych, bo nie należy ono do istoty jego tożsamości. Dlatego zawsze znajdzie wyjście z beznadziejnej sytuacji, bo Jego Głową jest Chrystus, zawsze obecny w Kościele i widzialny w jego świętych, także tych codziennych i może niezauważonych, którzy swoim życiem świadczą o obecności Boga w historii świata.

Debata na temat sposobu nauczania religii nie dotyczy zatem samej istoty misji Kościoła, ale przede wszystkim przyszłej kondycji duchowej obywateli Rzeczypospolitej oraz wszystkich tych, którzy żyją w naszym pięknym kraju i szanują naszą kulturę i obyczaje. Chodzi więc bardziej o kulturowe znaczenie tej kwestii niż o misję Kościoła w Polsce jako taką. Kościół katolicki od wieków odgrywał ważną rolę w kształtowaniu kultury w Polsce. Wynika to z faktu, że ludzie są z natury religijni, a większość polskich obywateli zawsze była katolikami.

Ograniczanie możliwości poznawania religii katolickiej w ramach edukacji szkolnej przez dzieci i młodzież, jej marginalizowanie lub całkowite wykluczanie z obszaru edukacji, niezależnie od tego, czy lub w jakim stopniu sami uczniowie lub ich środowisko rodzinne są religijni i pobożni, stanowi systematyczne ograniczanie wiedzy, ale i aksjologicznej (dotyczącej wartości) formacji młodego pokolenia. Ponieważ nie ma obowiązku uczęszczania na lekcje etyki, można powiedzieć, że ci uczniowie, którzy porzucą lekcje religii bez żadnej próby znalezienia jakiegoś ekwiwalentu, będą wychowywani w dużej mierze bez systematycznego kontaktu z określonym systemem wartości, bez którego nie istnieje żadne społeczeństwo oraz będą pozbawieni podstawowych informacji o własnej kulturze, zbudowanej przecież na podstawach religijnych. Uczniowie przechodzący przez taki system edukacji będą zatem po prostu słabsi intelektualnie niż na przykład ich rówieśnicy w Niemczech, gdzie edukacja religijna jest zapisana w konstytucji jako prawo chrześcijan wszystkich wyznań, które posiadają odpowiednią osobowość prawną. Ponadto podobne przedmioty, takie jak filozofia, w tym filozofia społeczna i etyka, są również w wielu wypadkach obowiązkowe. W Niemczech nie tylko katolicy, ale przede wszystkim i protestanci mogą przystąpić do egzaminu maturalnego z religii (na poziomie podstawowym lub zaawansowanym) i jest to traktowane normalnie, a nie jak jakaś koncesja państwowa na rzecz religii. Religia, filozofia i etyka to przedmioty wliczane do średniej. Dzieci należące do różnych religii i systemów wartości są zachęcane w szkołach do systematycznego zdobywania wiedzy o wartościach etycznych, o źródłach norm społecznych i o różnych religiach itp. Niemcy mają zatem inne kulturowe podejście do znaczenia filozofii i religii w obszarze debaty publicznej, i dlatego różnią się systemem dostosowanym w tym zakresie do podstawowych intuicji i potrzeb człowieka od modelu, który obecnie próbuje się brutalnie narzucić członkom polskiej wspólnoty politycznej.

Jeśli proponowane zmiany w nauczaniu religii w szkołach zostaną przyjęte, to za dziesięć czy piętnaście lat będziemy mogli doświadczyć, że nowe pokolenie dorosłych, niezależnie od tego, czy będą oni wyznawali jakąś wiarę, czy nie, będzie po prostu słabsze intelektualnie od swoich rówieśników w Niemczech, wiedząc mniej o rzeczywistości ludzkiej.

Obecne podejście rządu do tej kwestii jest bardzo krótkowzroczne i nacechowane ideologią, niezależnie od problemu dyskryminacji ludzi wierzących, których traktuje się jako grupę prezentującą nieuzasadnione roszczenia. W rezultacie obywatele Polski będą mieli duże braki w wiedzy, która przez wieki charakteryzowała oraz wpływała na ich kulturę i życie społeczne. A to będzie miało w końcu także negatywne przełożenie na jakość życia we wszystkich jego wymiarach. Bez własnej tożsamości i oparcia w jasnym kodeksie moralnym nie można na dłuższą metę zbudować niczego trwałego.

Wszelkie formy pokojowego społecznego protestu i obywatelskiego zaangażowania na rzecz promocji religii, filozofii czy etyki jako przedmiotu obowiązkowego w szkołach są więc jak najbardziej wskazane, bo religia stanowi centrum każdej kultury. Stawką jest nasza przyszłość, ale i teraźniejszość, dziedzictwo, które zostawimy nowym pokoleniom, ale i zwykły dobrobyt i godne życie, które istnieją tylko na podstawie ładu moralnego, a ten nie może abstrahować od pytań ostatecznych, stawianych przez religię, tym bardziej takiej, która stanowi fundament określonej wspólnoty.

Na koniec niech za zachętę do zaangażowania na rzecz dobra i koniecznego sprzeciwu wobec zła, posłużą nam pamiętne słowa wzruszonego św. Jana Pawła II, który 3 czerwca 1991 r. w Kielcach, w bardzo osobisty sposób mówił o swoim zaangażowaniu w polskie sprawy pod kątem właściwego wychowania do wolności: „Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”

Choćby człowiek unurzany był w błocie, nie musi być brudny, tak jak Kościół unurzany w błocie dziejów, nie przestaje być święty. Jeden święty (...) Kościół (...), w którym wzrasta razem pszenica i kąkol. Kościół złożony z grzeszników (...), nie przestaje być Kościołem świętym, bo ma on moc zamienić celników na apostołów, wszetecznice na święte Magdaleny.

Zastanówcie się dobrze, bracia, nad tymi sprawami i uważajcie, abyście nie zaniedbali siebie, bo do wielkich niebezpieczeństw prowadzą nas zaniedbania w rzeczach małych.