Zwykłe testy diagnostyczne mogą być zwyczajnie zbyt czułe i zbyt powolne, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa.
Testy autoryzowane przez FDA dają odpowiedź: tak/nie odnośnie zakażenia i identyfikują pozytywnie pacjentów z niewielką ilością wirusa obecnego w ich organizmie.
Niektórzy z wiodących krajowych ekspertów zdrowia wyrażają nową obawę w niekończącej się debacie nad testowaniem koronawirusa w USA. Standardowe testy diagnozują olbrzymią liczbę ludzi, którzy mogą być nosicielami względnie nieznaczącej ilości wirusa.
Większość z tych osób prawdopodobnie nie zaraża i identyfikowanie ich może powodować opóźnienie, które uniemożliwi odnalezienie na czas, tych którzy zarażają. Jednak badacze twierdzą, że rozwiązaniem nie jest zmniejszenie ilości testów lub zaprzestanie ich wykonywania u osób bez objawów, jak ostatnio sugerowało CDCP /Centers for Disease Control and Prevention/.
Zamiast tego nowe dane podkreślają potrzebę szerszego stosowania szybkich testów, nawet jeśli są one mniej czułe.
„Decyzja o rezygnacji z badania osób bezobjawowych jest naprawdę zacofana,” mówi dr Michael Mina, epidemiolog z Harvard T.H. Chan School of Public Health, odnosząc się do rekomendacji CDC.
„Właściwie powinniśmy zwiększyć ilość testów u różnych /grup/ ludzi,” mówi, „lecz musimy to robić przy pomocy zupełnie innego mechanizmu.”
Krokiem w tym kierunku może być ogłoszona w czwartek (27.08) decyzja administracji Trumpa o zakupie 150 milionów szybkich testów.
Jednak wynik: tak – nie, jest nie wystarczający, dodaje. To ilość wirusa powinna dyktować kolejne kroki zakażonego pacjenta. „Myślę, że rezygnacja z uznania, że jest to kwestia ilościowa, jest naprawdę nieodpowiedzialna”,
dr Mina. Tweet
Najbardziej powszechnie używany test diagnostyczny dla nowego koronawirusa, nazywany testem PCR, dostarcza prostej odpowiedzi tak/nie, w kwestii, czy pacjent jest zarażony, czy nie.
Ale podobne testy PCR dla innych wirusów dają pewne wyobrażenie o tym, jak zaraźliwy może być zarażony pacjent: Wyniki mogą zawierać przybliżoną ocenę ilości wirusa w organizmie pacjenta.
Używamy jednego rodzaju danych do wszystkiego i jest to wynik dodatni lub ujemny i tyle.
Używamy go w diagnostyce klinicznej, w kwestiach zdrowia publicznego i przy podejmowaniu decyzji.
Jednak wynik: tak – nie, jest nie wystarczający, dodaje. To ilość wirusa powinna dyktować kolejne kroki zakażonego pacjenta. „Myślę, że rezygnacja z uznania, że jest to kwestia ilościowa, jest naprawdę nieodpowiedzialna”, mówi dr Mina.
Testy PCR pomnażają w cyklach materiał genetyczny wirusa. Im mniej cykli tym więcej wirusa lub jego materiału w próbce. A im więcej zawartości wirusa, tym większe prawdopodobieństwo, że pacjent może być źródłem zarażenia.
Liczba cykli wymaganych, by wykryć wirusa nazywa się progiem cyklu. Nie jest ona nigdy dołączona do wyników wysyłanych lekarzowi i pacjentom z koronawirusem, mimo że mogłaby wskazać jak zaraźliwi są pacjenci.
W trzech zestawach danych testowych, które obejmują progi cykli, zebranych przez urzędników z Massachusetts, Nowego Jorku i Nevady, aż 90 procent osób, które uzyskały wynik pozytywny, było nosicielami nieznacznej ilości wirusa – wynika z przeglądu opublikowanego przez The Times.
W czwartek, w Stanach odnotowano 45 604 nowych przypadków koronawirusa według danych przekazanych przez The Times. Gdyby wskaźnik zarażających z Massachusetts i Nowego Jorku odnieść do całego kraju, wtedy prawdopodobnie tylko 4500 z tych osób musiałoby poddać się izolacji i śledzeniu kontaktów.
Jednym z rozwiązań byłoby dostosowanie używanego obecnie progu cyklu, aby stwierdzić, czy pacjent jest zakażony. Większość testów określają próg na 40, kilka na 37. To oznacza, że jesteś pozytywny jeśli proces od 40 do 37 cykli wykryje wirusa.
Test z tak wysoko określonym progiem może wykryć nie tylko żywego wirusa, ale także genetyczne fragmenty, pozostałości infekcji, które nie stanowią szczególnego ryzyka, podobnie jak znalezienie w pokoju włosa osoby, która już go dawno opuściła, mówi dr Mina.
Jakikolwiek test z progiem ponad 35 jest zbyt czuły, potwierdza Juliet Morrison, wirusolog na Uniwersytecie Kalifornii w Riverside. „Jestem zszokowana, że ludzie uważają, że próg 40 może oznaczać pozytywny wynik.”
Juliet Morrison Tweet
Jakikolwiek test z progiem ponad 35 jest zbyt czuły, potwierdza Juliet Morrison, wirusolog na Uniwersytecie Kalifornii w Riverside. „Jestem zszokowana, że ludzie uważają, że próg 40 może oznaczać pozytywny wynik.”
Bardziej uzasadniony byłby próg między 30, a 35, dodaje. Dr Mina mówi o progu 30, lub mniejszym. Te zmiany oznaczałyby, że ilość materiału genetycznego w próbce pacjenta musiałaby być od 100 do 1000 razy większa od obecnego standardu, aby test zwrócił wynik pozytywny – przynajmniej taki, na którym warto działać.
FDA w mailowym oświadczeniu stwierdza, że nie określa zasięgu progu cyklu, aby określić kto jest pozytywny i dlatego „komercyjni producenci i laboratoria ustalają własne. ”
CDCP mówi, że jest to badanie wykorzystania mierników progów cyklu „do decyzji politycznych”. Agencja stwierdza, że potrzeba współpracy z FDA i producentami testów, aby upewnić się, że mierniki „mogą być stosowane właściwie i mając pewność, że wiemy, co oznaczają”.
Własne obliczenia CDC wskazują, że bardzo trudne jest wykrycie żywego wirusa w próbce z progu powyżej 33 cykli. Pracownicy niektórych stanowych laboratoriów mówią, że CDC nie prosiło ich o notowanie wartości progu lub podzielenie się tym z organizacjami badającymi kontakty.
Na przykład laboratorium stanowe Północnej Karoliny używa do wykrycia wirusa testu Thermo Fisher, który automatycznie klasyfikuje rezultaty oparte na granicy 37 cyklów. Rzecznik laboratorium powiedziała, że testujący nie mieli dostępu do precyzyjnej liczby.
Według niektórych ekspertów oznacza to ogromną straconą okazję, aby dowiedzieć się więcej o chorobie.
„To jest dla mnie trochę oszałamiające, że ludzie nie rejestrują wartości progu cykli wszystkich testów, tylko raportują pozytywny albo negatywny,” mówi Angela Rasmussen, wirusolog na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.
„To byłaby użyteczna informacja, żeby wiedzieć czy czyjś pozytywny test ma wysoką, czy niską zawartość wirusa,” dodaje.
Pracownicy w Wadsworth Centet, laboratorium stanowym Nowego Jorku, mają dostęp do wartości progu cykli testów, które wykonali i na prośbę The Times dokonali analizy ich liczb. W lipcu laboratorium zidentyfikowało 794 testy pozytywnie, bazując na progu 40 cykli.
Przy obniżeniu progu do 35, około połowa tych testów nie dałaby wyniku pozytywnego. Około 70 nie byłoby pozytywnych przy progu obniżonym do 30.
W Massachusetts, od 85 do 90 procent osób zdiagnozowanych pozytywnie w lipcu przy progu 40, byłoby negatywnych przy progu 30, mówi dr. Mina. „Powiedziałbym, że u żadnej z tych osób nie należy szukać osób, z którymi się kontaktowała” twierdzi.
Inni eksperci poinformowani o tych liczbach, byli oszołomieni.
„Jestem naprawdę zszokowany, że odsetek osób z wysokim poziomem progu cykli w wynikach może być tak wysoki,” mówi dr Ashis Jha, dyrektor Światowego Instytutu Zdrowia na Harvardzie. „Ludzie, czy to naprawdę zmienia sposób w jaki powinniśmy myśleć o przeprowadzanych testach.”
Dr Jha mówi, że uważał iż problem z testem PCR polegał na niemożności skalowania go do objętości, częstotliwości lub szybkości wymaganych testów. „Ale uświadomiłem sobie, że prawdziwie zasadniczą częścią problemu jest to, że nawet nie testujemy osób, które powinny być testowane.”
Liczba osób z pozytywnym wynikiem, które nie zarażają jest szczególnie niepokojąca, mówi Scott Becker, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia Laboratoriów Zdrowia Publicznego. „To martwi mnie bardzo, że liczba jest tak wysoka,” i dodaje, że organizacja zamierza spotkać się z dr Mina, aby przedyskutować zagadnienie.
W Massachusetts, od 85 do 90 procent osób zdiagnozowanych pozytywnie w lipcu przy progu 40, byłoby negatywnych przy progu 30, mówi dr. Mina. „Powiedziałbym, że u żadnej z tych osób nie należy szukać osób, z którymi się kontaktowała” twierdzi.
dr. Mina Tweet
FDA zauważa, że osoby mogą mieć niską ilość materiału wirusa, jeśli są świeżo zainfekowani. Test o mniejszej czułości nie wykryłby tych infekcji.
Ale problem można łatwo rozwiązać, mówi dr Mina: „Wykonajmy test ponownie, 6, 15 albo więcej godzin później. Szybkie testy wykryją te osoby szybko, nawet przy mniejszej czułości, ponieważ ilość materiału wirusa szybko by rosła.
Według niego i innych ekspertów testy PCR są nadal potrzebne. Na przykład ich wrażliwość jest atutem przy identyfikowaniu nowo zarażonych osób, które mają wziąć udział w badaniach klinicznych leków.
Lecz przy co najmniej 20 i więcej procentach osób z wynikiem pozytywnym testu na obecność wirusa, w niektórych regionach kraju, dr Mina i inni badacze kwestionują jednak stosowanie testów PCR jako pierwszego narzędzia diagnostycznego.
Osoby zakażone wirusem najbardziej zarażają na dzień lub dwa przed wystąpieniem symptomów do pięciu dni po ich wystąpieniu. Lecz przy obecnym wskaźniku testowania „nie masz możliwości zrobienia ich odpowiednio często, aby mieć realną szansę wychwycenia kogoś w tym przedziale czasowym,” dodaje dr Mina.
Wysoko czułe testy PCR wydawały się najlepszą opcją do śledzenia wirusa na początku pandemii. Ale w obliczu szalejącej teraz epidemii, powiedział, potrzebne są testy na koronawirusa, które są szybkie, tanie i w dużej ilości, aby często testować każdego kto tego potrzebuje – nawet jeśli są mniej czułe.
„Mogą nie wyłapać wszystkich, którzy go roznoszą, ale na pewno wyłapią największą liczbę zarażających, łącznie z tymi, którzy zarażają najbardziej,” mówi dr Mina. „W ten sposób zredukowałoby się epidemię praktycznie do zera.”